Że sytuacja jest poważna świadczą szacunki, wg których już prawie 1/3 aktywnych zawodowo Polaków – ok. 5 mln spośród ponad 16 mln – z powodu bieżących potrzeb lub jednorazowych nagłych wydatków przynajmniej raz w roku korzysta z krótkoterminowego finansowania, zapożyczając się w firmach pożyczkowych i lombardach.
Złe perspektywy gospodarcze przekładają się na istotne pogorszenie nastrojów konsumenckich. W styczniu 2022 tj. jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie wskaźnik ufności konsumenckiej wyniósł -29,2%. Spośród składowych wskaźnika najbardziej pogorszyły się oceny przyszłej sytuacji ekonomicznej kraju oraz przyszłej sytuacji finansowej gospodarstw domowych. Co jasno pokazuje, że do niepokoju o polską gospodarkę dołączył stres związany z prywatną sytuacją finansową.
O tym, że wspomniany stres związany jest nie tylko z subiektywną oceną swojej sytuacji świadczyć mogą wyniki badania pracowni GfK dla Flexee, z których wynika, że aż 39 proc. pracujących Polaków w ciągu ostatniego roku pożyczało pieniądze przed kolejną wypłatą. Z tej grupy 64 proc. było zmuszonych pożyczyć pieniądze co najmniej kilka razy w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Osoby te pożyczają, bo nie mają innej alternatywy – w tej grupie niemal połowa nie ma żadnych oszczędności. Zastanówmy się zatem, dlaczego idąc do sklepu, czy tankując na stacji za każdym razem musimy głębiej sięgać do naszych portfeli? Winna jest inflacja. Tu panuje zgoda, chociaż, po prawdzie inflacja jest tylko objawem, a nie przyczyną. Spróbujmy zatem wyjaśnić, dlaczego wszystko drożeje. Łacińskie inflatio oznacza nadęcieInflacja to wzrost cen, a co za tym idzie spadek siły nabywczej pieniądza. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie. Inflacja we wrześniu 2022 wg danych GUS wyniosła 17,2%. Co to oznacza w praktyce? Oznacza, że koszyk produktów kosztujący rok temu 1000 zł dziś kosztuje 1172 zł.
Tyle że koszyk koszykowi nierówny, bo wydatki każdego z nas są inne. Stąd różne osoby inaczej odczuwają inflację i różnie nas ona dotyka. Wielodzietna rodzina proporcjonalnie więcej wydaje na żywność i edukację, emeryci na leki, a młode małżeństwa na raty kredytów hipotecznych. Te produkty i usługi drożeją w różnym stopniu. Główny Urząd Statystyczny z konieczności uśrednia swoje dane.
Różne osoby inaczej odczuwają inflację i różnie nas ona dotyka. Wielodzietna rodzina proporcjonalnie więcej wydaje na żywność i edukację, emeryci na leki, a młode małżeństwa na raty kredytów hipotecznych. Te produkty i usługi drożeją w różnym stopniu. Główny Urząd Statystyczny z konieczności uśrednia swoje dane.
Dane GUS na temat inflacji są publikowane co miesiąc. Opracowywane są właśnie na podstawie tzw. „koszyka inflacyjnego”. W ten sposób określa się zestawienie procentowych udziałów towarów i usług nabywanych przez gospodarstwo domowe w ogólnej wartości ich wydatków konsumpcyjnych. Wagi poszczególnych kategorii czy produktów określane są na podstawie badań gospodarstw domowych, w którym ankietowani określają ile i na co wydali. Znajdują się tam więc i towary pierwszej potrzeby i koszty związane np. z edukacją czy rozrywką. Najczęściej używanym przez analityków wskaźnikiem jest tzw. inflacja bazowa, z której wyłączono ceny żywności i energii. To zabieg świadomy, bo dzięki temu pokazuje on tendencje cen tych dóbr i usług, na które relatywnie duży wpływ ma polityka rządu i banku centralnego. Ceny energii (w tym paliw) są bowiem ustalane nie na rynku krajowym, lecz na rynkach światowych, nierzadko pod wpływem różnych bieżących wydarzeń, a czasem również pod wpływem spekulacji. Ceny żywności w dużej mierze zależą m.in. od pogody i bieżącej sytuacji na krajowym i światowym rynku rolnym. Oczywiście rząd ma różne instrumenty, żeby i na te ceny wpływać i łagodzić ewentualne szoki.We wspomnianym wrześniu 2022 inflacja bazowa wynosiła w Polsce 10,7%. To ważne, bo pokazuje, że niekorzystne trendy związane z wojną na Ukrainie, która przypomnijmy wybuchła 24 lutego 2022, są odpowiedzialne za jedynie część naszych dzisiejszych problemów. W zgodnej opinii ekonomistów główna przyczyna tak wysokiej inflacji bazowej to bezprecedensowa interwencja w odpowiedzi na szok wywołany pandemią Covid-19. Samym firmom rząd wypłacił astronomiczną kwotę niemal 200 mld zł. wsparcia.
Programów pomocowych trudno było uniknąć. Podobnie postępowała większość naszych sąsiadów, którzy tak jak my dzisiaj zmagają się z wysoką inflacją. Chociaż już nie bez znaczenia jest skąd pochodziły pieniądze na to wsparcie: czy z oszczędności, czy z zaciągania długu, czy prostego dodruku, który nie miał pokrycia w realnym pieniądzu. Kolejne czynniki, które mają wpływ na wysokość inflacji i na to jak długo ta wysoka inflacja z nami zostanie, to polityka budżetowa rządu w dłuższym horyzoncie, rynkowa wiarygodność naszego długu i adekwatna do zagrożeń polityka banku centralnego. Mówiąc prościej, czy w skali gospodarki zanim pojawił się kryzys inwestowaliśmy czy konsumowaliśmy, czy pokrywaliśmy nasze zobowiązania z tego co zarabialiśmy czy pożyczaliśmy, wreszcie czy reagowaliśmy na czas czy liczyliśmy, że jakoś to będzie. Miejmy też świadomość, że obecne tarcze antyinflacyjne jedynie tymczasowo złagodzą skutki wzrostu cen dla wybranych grup, ale w żaden sposób nie rozwiążą problemu. Tak jak wakacje kredytowe jedynie odłożą w czasie problemy kredytobiorców, którzy są obecnie dociskani finansowo zarówno przez ceny, jak i wysokie raty. Niestety, analitycy nie pozostawiają złudzeń, wysoka inflacja pozostanie z nami na dłużej.